Wiara w służbie polityki? – Misja Kościoła zagrożona instrumentalizacją
W dzisiejszym świecie, w którym polityka przenika niemal każdą sferę życia, wierzący stają przed trudnym zadaniem oddzielania tego, co należy do Boga, od tego, co należy do Cezara. Chrystusowe słowa: „Oddajcie więc Cezarowi to, co należy do Cezara, a Bogu to, co należy do Boga” (Mt 22, 21) brzmią dziś szczególnie aktualnie, przypominając o fundamentalnej potrzebie wyraźnego rozróżnienia między rzeczywistościami doczesnymi a wiecznymi. Ta granica, niegdyś wyraźna, jest teraz coraz bardziej zaciemniana przez bezwzględne dążenie polityki do instrumentalnego wykorzystywania wiary. Współczesna polityka – jak nigdy dotąd – nie waha się wciągać Kościoła w swoje cele, czyniąc z sacrum narzędzie dla doraźnych korzyści. Religijna symbolika i retoryka stają się orężem dla realizacji finansowych, ekonomicznych i społecznych interesów, a niekiedy nawet zasłoną dymną dla moralnie wątpliwych działań.
Kościół, jako strażnik wiary i moralności, musi stać na straży tej fundamentalnej różnicy, nie pozwalając, by został wciągnięty w grę, której celem jest instrumentalizacja wartości transcendentnych. W teologicznym sensie, polityka i wiara są dwoma odmiennymi rzeczywistościami, które choć wzajemnie się przenikają, nie powinny być ze sobą mieszane. Niebezpieczeństwo polega na tym, że polityka współczesna, szczególnie w kontekście populistycznych ruchów, coraz częściej usiłuje legitymizować swoje działania poprzez powoływanie się na religię. Czyniąc to, zniekształca i nadużywa jej istotę, wprowadzając wiernych w stan zamieszania, gdzie granice między dobrem a złem, sacrum a profanum, stają się rozmyte.
Jako wierzący jesteśmy zobowiązani do krytycznego myślenia o rzeczywistościach politycznych, które nas otaczają. Nasza wiara nie może być zasłoną dymną dla egoistycznych celów politycznych ani narzędziem do legitymizowania przemocy, niesprawiedliwości czy manipulacji. Wierni muszą umieć oceniać polityków nie na podstawie ich retoryki religijnej, lecz na podstawie ich działań i postaw wobec człowieka, sprawiedliwości, solidarności i pokoju.
Pytanie zasadnicze, jakie powinniśmy dziś zadać, brzmi: jakiego rodzaju państwem ma być Rzeczpospolita Polska? Czy chcemy państwa, w którym wiara staje się elementem gry politycznej, pretekstem do podejmowania działań zmierzających wyłącznie do zabezpieczenia interesów partykularnych? Czy też chcemy państwa, które szanuje autonomię sfery duchowej i politycznej, oddając należną cześć Bogu, ale jednocześnie respektując zasady świeckiego ładu, w którym każdy człowiek ma prawo do własnych przekonań i praktyk religijnych?
Kościół w swej naturze jest apolityczny, ponieważ jego misja wykracza poza doczesność. Jego powołaniem jest prowadzenie ludzi ku zbawieniu, ku Bogu, nie zaś angażowanie się w spory polityczne, które są przemijające i często przyziemne. Duchowni, jako pasterze owczarni Chrystusa, mają szczególne obowiązki w tym zakresie. Powinni stać na straży czystości Ewangelii, bronić prawdy, ale nie angażować się w polityczne kampanie.
Dziś stoimy przed wyzwaniem zachowania apolityczności Kościoła, szczególnie wobec prób przypisania mu roli aktywnego gracza na arenie politycznej. To wymaga zarówno odwagi, jak i roztropności. Z jednej strony, Kościół ma obowiązek mówić o moralnych fundamentach życia społecznego i politycznego, podejmując kwestie niesprawiedliwości, przemocy i korupcji. Z drugiej jednak strony, musi unikać angażowania się w doraźne gry polityczne, które niosą ryzyko zredukowania jego misji do narzędzia w bieżących sporach. Taka instrumentalizacja grozi zatraceniem głębokiej, ponadczasowej roli Kościoła jako głosu sumienia i duchowego przewodnika, a nie chwilowego sojusznika w zmieniających się układach władzy.
Warto podkreślić, że prawdziwe zaangażowanie polityczne wierzących powinno opierać się na formowaniu sumienia, zdolnego do właściwej oceny rzeczywistości politycznej w świetle Ewangelii. W ten sposób wiara staje się kompasem, który wskazuje właściwy kierunek w gąszczu ludzkich interesów i namiętności.
Obecne zagrożenie polega na tym, że polityka, próbując wykorzystać wiarę, zniekształca jej sens i prowadzi do wyprzedania wartości, które są jej fundamentem. Dlatego tak ważne jest, abyśmy potrafili dostrzec to niebezpieczeństwo i odpowiednio na nie zareagować – jako obywatele, jako ludzie wierzący, ale przede wszystkim jako osoby dążące do życia w prawdzie.
Z tego miejsca płynie pytanie: czy potrafimy dziś jako Kościół, jako wspólnota wiernych, jawnie sprzeciwić się politycznym manipulacjom, które zagrażają czystości naszej wiary? Tylko wtedy, gdy zachowamy wierność nauczaniu Chrystusa, będziemy mogli naprawdę oddać Bogu to, co należy do Boga. A tylko polityka zakorzeniona w prawdzie, w poszanowaniu człowieka i jego godności, może przynieść dobro wspólne, nie zaś korzyści chwilowe.
W ten sposób musimy na nowo przemyśleć relacje między wiarą a polityką w dzisiejszym świecie – nie pozwalając na to, by świętość była narzędziem w rękach tych, którzy nie służą Bogu, ale własnym interesom.
Kościół, jako wspólnota wszystkich wyznawców Chrystusa, ma szczególną odpowiedzialność w kształtowaniu sumień i postaw społecznych. W dzisiejszym świecie, gdzie polityka przenika każdy aspekt naszego życia, wiele osób oczekuje, że Kościół wyraźnie zabierze głos w ważnych kwestiach społecznych i politycznych. Jednak w tej roli tkwi niebezpieczeństwo – Kościół, zamiast pozostawać ostoją wartości transcendentnych, może stać się narzędziem bieżącej gry politycznej, co prowadzi do zniekształcenia jego misji. Jego zadaniem nie jest reagowanie oburzeniem na zmiany i inicjatywy, które pojawiają się w demokratycznych społeczeństwach, lecz kształtowanie sumień wiernych, aby byli świadomymi uczestnikami życia społecznego, zakorzenionymi w wartościach chrześcijańskich.
To, co dziś obserwujemy, to niestety częste uleganie pokusie, by Kościół stał się jednym z ośrodków opiniotwórczych w polityce, co jest odejściem od jego prawdziwej misji. Jego rolą nie jest tworzenie polityki, lecz wychowywanie wiernych do tego, by żyli zgodnie z nauką Chrystusa. Kościół nie może stawać się narzędziem politycznym, nawet jeśli pewne środowiska tego oczekują. Jego celem jest wskazywanie na to, co wieczne, nie to, co chwilowe.
Ważne, aby Kościół – rozumiany jako wspólnota wszystkich chrześcijan, niezależnie od denominacji – nie zatracił swojej roli nauczyciela i przewodnika duchowego, który formuje sumienia i daje przykład życia zgodnego z Ewangelią. Problemem, z którym dziś się mierzymy, jest instrumentalizacja wiary. Nie można pozwolić, by Kościół stawał się elementem gry politycznej. Politycy mogą próbować wykorzystywać wiarę i symbole religijne dla doraźnych korzyści, ale Kościół nie może na to przyzwalać. Jego misją jest budowanie świadomego, duchowo dojrzałego społeczeństwa, które opiera swoje życie na Chrystusie i Ewangelii.
Gdy zatracamy zdolność odróżnienia sacrum od profanum, a duchowni stają się trybunami politycznymi, wypaczamy misję Kościoła. Kościół nie został powołany do tego, by kontrolować opinię publiczną czy promować określone stanowisko polityczne, lecz by kształtować sumienia. Wiara nie może być wykorzystywana jako narzędzie podziałów ideologicznych.
Dlatego konieczne jest, aby zarówno wierni, jak i duchowieństwo powrócili do istoty swojego powołania: głoszenia Ewangelii poprzez autentyczne świadectwo życia, które nie dąży do politycznej aprobaty, lecz do wierności Chrystusowi. Wówczas głos Kościoła, wolny od wpływów politycznych, może stać się prawdziwie prorocki i bardziej znaczący wobec wyzwań współczesności.
Nie możemy się oburzać, że w pluralistycznym społeczeństwie powstają różnorodne opinie i inicjatywy, które mogą wydawać się sprzeczne z wartościami chrześcijańskimi. Takie są prawa demokracji, które dają każdemu prawo do wyrażania swoich przekonań. Kościół nie jest jednak od tego, by z góry potępiać czy wymuszać określone postawy, lecz by budować w ludziach duchową dojrzałość, aby sami potrafili podejmować właściwe decyzje, kierując się prawdą i miłością.
Jednocześnie warto przypomnieć o jednym z najważniejszych wyzwań, jakie stoją przed Kościołem: dążenie do jedności. Chrystus pragnął, aby Jego uczniowie stanowili jedno, jednak współczesny Kościół, podzielony na różne denominacje, często nie potrafi realizować tego pragnienia. Egoistyczne interesy, polityczne gry, brak dialogu między różnymi wspólnotami chrześcijańskimi osłabiają autorytet Kościoła i zniechęcają wiernych. Jeżeli Kościół nie potrafi działać w duchu jedności, trudno oczekiwać, że będzie w stanie efektywnie odpowiadać na wyzwania współczesnego świata.
Prawdziwa jedność Kościoła nie polega na jednomyślności w kwestiach politycznych, lecz na wspólnym dążeniu do realizacji woli Chrystusa, której centrum stanowi miłość bliźniego i troska o zbawienie. Jedność oparta na wierze i Ewangelii ma trwalszą wartość niż doraźna zgoda polityczna, ponieważ jedynie Chrystus, jako niezmienny fundament, może rzeczywiście zjednoczyć wspólnotę wiernych ponad podziałami i przemijającymi interesami.
Zrozumienie tej misji wymaga od Kościoła odwagi i wytrwałości, by niezłomnie trwać przy Ewangelii, odrzucając wszelkie próby manipulacji politycznej. Kościół, który jest wierny Chrystusowi, staje się świadectwem wykraczającym poza zmienne interesy świata, gotowym bronić wartości, które pozostają niezmienne. Taka odwaga nie jest jedynie osobistą cnotą, ale wspólnotowym świadectwem, wyrazem głębokiej tożsamości Kościoła.
Tylko wierność Chrystusowi oraz bezkompromisowe oddanie Jego nauce uczynią Kościół niepodzielnym wiarą i silnym świadkiem prawdy. To wierność, która jednoczy, budując moralny autorytet wspólnoty wiernych, pozwalający świadczyć o wartościach chrześcijańskich mimo zmieniających się warunków i doraźnych sporów. Tak właśnie rozumiana jedność staje się żywym znakiem nieprzemijalności i mocy Ewangelii.
+ Robert Matysiak NCC